Post autor: UWAGAna » 17 gru 2013, o 00:18
KUPICZ znęca się nad zwierzętami !!!
Byłam u Kupicza z dwoma bezdomnymi kotami chorymi na koci katar.
Typ ma podpisaną umowę z Urzędem Miasta, więc chcąc leczyć koty wolno żyjące musiałam się udać do niego, chociaż ze swoimi zwierzętami chodzę do innego weta.
Z tym człowiekiem był to mój pierwszy kontakt, jednak już wcześniej zdążyły mi się obić o uszy bardzo niepochlebne opinie na temat zarówno jego umiejętności i wiedzy, jak i skandalicznego podejścia do zwierząt, które niestety okazały się prawdziwe.
Sposób w jaki ten sadysta obchodzi się ze zwierzętami jest tak okrutny,że trudno uwierzyć, iż ciągle ma prawo wykonywać swój zawód.
Już na początku wizyty można zauważyć,że dręczenie zwierząt sprawia mu przyjemność.
Badanie palpacyjne polegało u niego na szarpaniu za głowę, za skórę, unoszeniu zwierzęcia w celu "przyjrzenia się" i niemalże rzucania nim o stół.
Przed zaaplikowaniem zastrzyku ani nie zapytał o wagę kotów, ani sam ich nie zważył, co świadczy już dobitnie o tym jakiego sortu jest konowałem.
Zastrzyki, które powinny być bezbolesne wykonał brutalnie, używając bez potrzeby siły fizycznej, nie przejmując się jękami kota i jego bezradną próbą ucieczki przed bólem.
Jego okrucieństwo było tak jednoznacznie zamierzone, że zwróciłam mu uwagę,aby obchodził się z większym wyczuciem i kolejny zastrzyk podał delikatniej, co poskutkowało tym, że drugi zastrzyk podał jeszcze bardziej boleśnie - z nietłumioną tym razem wściekłością.
Drugiemu kotu postanowiłam oszczędzić tortur w wykonaniu pana Kupicza i zabrałam zwierzęta do dr prywatnej lecznicy woląc leczyć na swój koszt.
Przez całą drogę kot jęczał z bólu i biegał histerycznie po samochodzie ewidentnie próbując uciec przed bólem, spowodowanym zapewne tym, że zastrzyk, który podaje się domięśniowo, został wstrzyknięty podskórnie.
Nigdy więcej nie odwiedzę tego DEBILA.
Jakim cudem ktoś o tak psychopatycznej osobowości został weterynarzem, pozostaje poza moim pojęciem, jednak tajemnicą poliszynela jest w jaki sposób ten PSYCHOL wygrał przetarg na umowę z Urzędem Miasta.
Ofertę złożył jako ostatni, tuż przed zakończeniem przetargu. Jego oferta o kilkadziesiąt groszy przebijała najniższą ze złożonych ofert.
To pewnie jakiś były felczer, który na PGRze zajmował się świniami i krowami a teraz "opiekuje się" bezdomnymi kotami i psami z miejskiego przytuliska.
Efekt jego opieki weterynaryjnej to psy nie pozaszczepiane przeciwko wściekliźnie i suki z cieczką siedzące w klatkach razem z samcami.
WSTYD dla Urzędu Miasta.
***
Kiedyś znajoma opowiadała o traumie z dzieciństwa, kiedy jako dziewczynka poszła ze swoim umierającym kotem na Starozamojską do "jakiegoś weterynarza",którego nazwiska nie zapamiętała.
"Lekarz" ten, bez ceregieli podniósł za skórę dogorywające zwierzę, spojrzał i powiedział: "Eee tam, zdechnie", po czym dosłownie CISNĄŁ kotem o stół zabiegowy.
Wydawało mi się to nieprawdopodobne, aby weterynarz mógł w ten sposób się zachować, jednak po tym co zobaczyłam na własne oczy w tej lecznicy nie mam wątpliwości, że dokładnie tak było.
[b] KUPICZ znęca się nad zwierzętami !!![/b]
Byłam u Kupicza z dwoma bezdomnymi kotami chorymi na koci katar.
Typ ma podpisaną umowę z Urzędem Miasta, więc chcąc leczyć koty wolno żyjące musiałam się udać do niego, chociaż ze swoimi zwierzętami chodzę do innego weta.
Z tym człowiekiem był to mój pierwszy kontakt, jednak już wcześniej zdążyły mi się obić o uszy bardzo niepochlebne opinie na temat zarówno jego umiejętności i wiedzy, jak i skandalicznego podejścia do zwierząt, które niestety okazały się prawdziwe.
[b]Sposób w jaki ten sadysta obchodzi się ze zwierzętami jest tak okrutny,że trudno uwierzyć, iż ciągle ma prawo wykonywać swój zawód.
Już na początku wizyty można zauważyć,że dręczenie zwierząt sprawia mu przyjemność.[/b]
Badanie palpacyjne polegało u niego na szarpaniu za głowę, za skórę, unoszeniu zwierzęcia w celu "przyjrzenia się" i niemalże rzucania nim o stół.
[b]Przed zaaplikowaniem zastrzyku ani nie zapytał o wagę kotów, ani sam ich nie zważył[/b], co świadczy już dobitnie o tym jakiego sortu jest konowałem.
Zastrzyki, które powinny być bezbolesne wykonał brutalnie, używając bez potrzeby siły fizycznej, nie przejmując się jękami kota i jego bezradną próbą ucieczki przed bólem.
Jego okrucieństwo było tak jednoznacznie zamierzone, że zwróciłam mu uwagę,aby obchodził się z większym wyczuciem i kolejny zastrzyk podał delikatniej, co poskutkowało tym, że drugi zastrzyk podał jeszcze bardziej boleśnie - z nietłumioną tym razem wściekłością.
Drugiemu kotu postanowiłam oszczędzić tortur w wykonaniu pana Kupicza i zabrałam zwierzęta do dr prywatnej lecznicy woląc leczyć na swój koszt.
Przez całą drogę kot jęczał z bólu i biegał histerycznie po samochodzie ewidentnie próbując uciec przed bólem, spowodowanym zapewne tym, że zastrzyk, który podaje się domięśniowo, został wstrzyknięty podskórnie.
Nigdy więcej nie odwiedzę tego DEBILA.
Jakim cudem ktoś o tak psychopatycznej osobowości został weterynarzem, pozostaje poza moim pojęciem, jednak tajemnicą poliszynela jest w jaki sposób ten PSYCHOL wygrał przetarg na umowę z Urzędem Miasta.
Ofertę złożył jako ostatni, tuż przed zakończeniem przetargu. Jego oferta o kilkadziesiąt groszy przebijała najniższą ze złożonych ofert.
To pewnie jakiś były felczer, który na PGRze zajmował się świniami i krowami a teraz "opiekuje się" bezdomnymi kotami i psami z miejskiego przytuliska.
Efekt jego opieki weterynaryjnej to psy nie pozaszczepiane przeciwko wściekliźnie i suki z cieczką siedzące w klatkach razem z samcami.
WSTYD dla Urzędu Miasta.
***
Kiedyś znajoma opowiadała o traumie z dzieciństwa, kiedy jako dziewczynka poszła ze swoim umierającym kotem na Starozamojską do "jakiegoś weterynarza",którego nazwiska nie zapamiętała.
"Lekarz" ten, [b]bez ceregieli podniósł za skórę dogorywające zwierzę, spojrzał i powiedział: "Eee tam, zdechnie", po czym dosłownie CISNĄŁ kotem o stół zabiegowy.[/b]
Wydawało mi się to nieprawdopodobne, aby weterynarz mógł w ten sposób się zachować, jednak po tym co zobaczyłam na własne oczy w tej lecznicy nie mam wątpliwości, że dokładnie tak było.