Post autor: Gość » 12 gru 2018, o 08:46
Wykonując obowiązki dywersanta, kolejne ekipy rządowe w Warszawie nadskakują dyrektoriatowi oligarchów na Ukrainie w sposób do złudzenia przypominający prostytucję. Z polskim interesem państwowym nie ma to nic wspólnego, bo chociaż w polskim interesie państwowym leży istnienie Ukrainy notorycznie skonfliktowanej z Rosją, to przecież – nie mocarstwowej!
W interesie polskim leży Ukraina, której istnienie zależy od polskiej życzliwości o którą Ukraina musi codziennie od nowa zabiegać. Tymczasem kuci na wszystkie cztery nogi oligarchowie z Kijowa do perfekcji opanowali sztukę obcinania kuponów od prezentowania Ukrainy jako państwa specjalnej troski, któremu lepiej się nie sprzeciwiać, niczym niesprawnemu umysłowo dziecku – do czego teraz doszła męczeńska palma z powodu hybrydowej wojny z Rosją. Ponieważ w ramach zresetowanego resetu Amerykanie próbują montować w Europie antyrosyjską krucjatę, do której nasz nieszczęśliwy kraj znowu zgłosił się jako pierwszy ochotnik i znowu za darmo, w związku z czym każdy jej uczestnik, staje się naszym sojusznikiem, a przynajmniej – sojusznikiem naszych sojuszników.
Toteż nic dziwnego, że w deklaracji obydwa parlamenty „oddały hołd milionom ofiar poniesionych przez nasze narody w czasie II wojny światowej” - ale tylko eksterminowanych przez „zewnętrznych agresorów”, wśród których został expressis verbis wymieniony „ komunistyczny ZSRR i nazistowskie Niemcy”. O ofiarach eksterminowanych przez Ukraińską Powstańczą Armię posłusznie zapomniano, co jest o tyle dziwne, że ten sam Sejm niedawno podjął uchwałę w sprawie ludobójstwa na Wołyniu, w której z pamięcią nie miał żadnych kłopotów.
Widocznie jednak oligarchowie z Kijowa musieli poskarżyć się Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, który warszawskich Zasrancen natychmiast postawił do pionu, od czego stracili nie tylko pamięć, ale musieli też wycharknąć cnotkę. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak Sejm proklamuje braterstwo broni z Ukraińską Powstańczą Armią. Wprawdzie trochę się tam bisurmaniła, ale zasadniczo chciała dobrze, bo walczyła z „komunistycznym ZSRR”, podczas gdy marszałek Śmigły Rydz po drodze na Zaleszczyki przykazał, by „z Sowietami nie walczyć”. Zatem nie tylko Bonaparte dał nam przykład, jak zwyciężać mamy, ale i Stefan Bandera z kontynuatorami.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3771
Wykonując obowiązki dywersanta, kolejne ekipy rządowe w Warszawie nadskakują dyrektoriatowi oligarchów na Ukrainie w sposób do złudzenia przypominający prostytucję. Z polskim interesem państwowym nie ma to nic wspólnego, bo chociaż w polskim interesie państwowym leży istnienie Ukrainy notorycznie skonfliktowanej z Rosją, to przecież – nie mocarstwowej!
W interesie polskim leży Ukraina, której istnienie zależy od polskiej życzliwości o którą Ukraina musi codziennie od nowa zabiegać. Tymczasem kuci na wszystkie cztery nogi oligarchowie z Kijowa do perfekcji opanowali sztukę obcinania kuponów od prezentowania Ukrainy jako państwa specjalnej troski, któremu lepiej się nie sprzeciwiać, niczym niesprawnemu umysłowo dziecku – do czego teraz doszła męczeńska palma z powodu hybrydowej wojny z Rosją. Ponieważ w ramach zresetowanego resetu Amerykanie próbują montować w Europie antyrosyjską krucjatę, do której nasz nieszczęśliwy kraj znowu zgłosił się jako pierwszy ochotnik i znowu za darmo, w związku z czym każdy jej uczestnik, staje się naszym sojusznikiem, a przynajmniej – sojusznikiem naszych sojuszników.
Toteż nic dziwnego, że w deklaracji obydwa parlamenty „oddały hołd milionom ofiar poniesionych przez nasze narody w czasie II wojny światowej” - ale tylko eksterminowanych przez „zewnętrznych agresorów”, wśród których został expressis verbis wymieniony „ komunistyczny ZSRR i nazistowskie Niemcy”. O ofiarach eksterminowanych przez Ukraińską Powstańczą Armię posłusznie zapomniano, co jest o tyle dziwne, że ten sam Sejm niedawno podjął uchwałę w sprawie ludobójstwa na Wołyniu, w której z pamięcią nie miał żadnych kłopotów.
Widocznie jednak oligarchowie z Kijowa musieli poskarżyć się Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, który warszawskich Zasrancen natychmiast postawił do pionu, od czego stracili nie tylko pamięć, ale musieli też wycharknąć cnotkę. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak Sejm proklamuje braterstwo broni z Ukraińską Powstańczą Armią. Wprawdzie trochę się tam bisurmaniła, ale zasadniczo chciała dobrze, bo walczyła z „komunistycznym ZSRR”, podczas gdy marszałek Śmigły Rydz po drodze na Zaleszczyki przykazał, by „z Sowietami nie walczyć”. Zatem nie tylko Bonaparte dał nam przykład, jak zwyciężać mamy, ale i Stefan Bandera z kontynuatorami.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3771