Jacek Paszkiewicz

Sport w regionie.

Postautor: Mateusz » 13 lut 2005, o 09:47

Jacek Paszkiewicz wręcz tryska szczęściem. Na treningach zachowuje się jakby dostał skrzydeł. Uśmiechnięty, wesoły, ruchliwy, wszystko wykonuje z niespotykaną dotąd u niego energią.

- To zupełnie inny człowiek. Pozytywnie zmieniło go małżeństwo i rodzicielstwo. Skończył studia, został nauczycielem. Dojrzał do wielu rzeczy pod względem mentalnym - mówi trener Tomasovii Tomasz Orłowski.
- Obraziłbym Boga, gdybym miał narzekać. Tamten rok był dla mnie wyjątkowo szczęśliwy. W Walentynki ożeniłem się z Aleksandrą, 6 sierpnia, dokładnie w 51 rocznicę urodzin mojego ojca, przyszedł na świat mój syn Maciek. Spełniłem się zawodowo. W Zespole Szkół nr 1 mam fajne warunki pracy. Piłkarsko też było nieźle. Może nie nastrzelałem bramek, ale najważniejsze, że trener był zadowolony - cieszy się Jacek Paszkiewicz.

Piłkarz przyznaje, że przeogromny wpływ na jego życie i grę wywarło założenie rodziny.
- Nigdy nie szukałem wrażeń, ale na pewno byłem buntownikiem. Niektóre sprawy nie docierały do mnie. Po żeniaczce stałem się bardziej odpowiedzialny. Teraz jestem skłonny wysłuchać czyichś argumentów, pójść na kompromis. Stałem się spokojny, stonowany - tłumaczy.

Na początku ubiegłego roku trener Tomasz Orłowski nie stawiał na wychowanka Tomasovii. Jacek Paszkiewicz musiał ustąpić Witalijemu Tyrkale. Latem chciał odejść do Spartakusa Szarowola.
- Trener Orłowski mnie nie znał. Powiedział, że jestem trzeci, ale liczy na mnie. Kazał intensywnie trenować. Kiedy jednak założyłem rodzinę, chciałem poświęcić jej dużo czasu. Umożliwiała mi to gra w niższej lidze, gdzie nie ma tylu obowiązków. Trener powiedział: Trudno, nie zatrzymamy cię na siłę. Okazało się jednak, że na letni obóz pojechało mało zawodników. Odeszli dwaj napastnicy: Iwanicki i Tyrkało. Doszedł tylko Franek. Nikt o nim nic nie wiedział. Trener Marian Bańka, któremu najwięcej zawdzięczam w swej karierze, długo namawiał mnie do powrotu. Chciałem drużynie pomóc, więc znów byłem w Tomasovii - wspomina.
- W lipcu byłem skłonny z niego zrezygnować. Teraz jednak nie żałuję, że Jacek pozostał w klubie. Zawierzyłem mu. Stał mi się pomocny. Jest członkiem rady drużyny, zastępcą kapitana Jarka Korzenia. Wie, że jego symbioza z Tomasovią jest nieunikniona. W najbliższym czasie jako trener dostanie do prowadzenia grupę młodzieżową - mówi Tomasz Orłowski.

Pierwsze tegoroczne sparingi Tomasovii potwierdzają, że Jacek Paszkiewicz jest mocnym punktem zespołu. Czy wykreuje się na napastnika numer jeden w zespole? Czy będzie grał jak Franky Eghaverba?
- Trudno będzie komukolwiek zastąpić piłkarza, który w rundzie zdobył 13 bramek. Niemniej uważam, że Jacek jest poważnym kandydatem do tego. Jest co prawda szczupły i niewysoki, ale to przekłada się na inne walory, takie jak spryt, zwinność, zwrotność i szybkość. Ma duże doświadczenie, znakomity drybling, umie zachować spokój w polu karnym, zawsze jest bardzo zaangażowany - uważa szkoleniowiec Tomasovii.
- Trochę byłem w cieniu Franka. Nieźle zagrał w dwóch pierwszych swoich meczach, strzelał w nich gole, więc koledzy z zespołu zaufali mu bardziej niż mnie. Dogrywali mu dużo piłek. Zdobyłem 6 bramek, to też powód do zadowolenia. Mam nadzieję, że pomocnicy teraz postawią na mnie. Znakomitą formę prezentuje Łukasz Barycza, z którym świetnie mi się gra kombinacyjnie. Liczę na niego. Mam 26 lat, a więc jestem w wieku, w którym piłkarz osiąga maksymalną dyspozycję. Dołożę starań, by zostać snajperem na miarę Franka. Najważniejsze jednak, by drużyna tworzyła kolektyw i awansowała do III ligi - przekonuje Jacek Paszkiewicz.
Żródło: Kronika Tygodnia
Na górę

Wróć do „Sport”